A może czas na lepszy model?

A może czas na lepszy model?


Pamiętacie piosenkę Kasi Klich w której śpiewała: 'Znów się zepsułeś i wiem, co zrobię, zamienię Ciebie na lepszy model. Nie mam do Ciebie cierpliwości, to pewne, że już nie będę mieć.Minął termin twojej przydatności, gwarancja nie obejmuję Cię. Nie pozostawiasz mi wyboru. Na lepszy model zamienię Cię. Nie potrzebuję w domu dłużej złomu - nie. Nie mam do Ciebie zaufania, to pewne, że już nie będę mieć. Dosyć mam tego naprawiania, gdy co chwilę się pruje inna część. Jesteś zupełnie do niczego, a na dodatek powiem, że pożytku z Ciebie tu żadnego nie ma, nie.


Tak było w moim przypadku. 

Był ze mną od ponad dziecięciu lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak długo mi zajęło zanim go znalazłam. Było nam razem bardzo dobrze. Początki były bardzo nieśmiałe. W sumie to nawet bardzo rzadkie. Najpierw były studenckie czasy na wynajmowanych mieszkaniach. Jednym, drugim, trzecim. Potem spotykaliśmy się chwilę u moich rodziców. W końcu po ślubie zamieszkaliśmy razem, na swoim. Teraz znów musimy być chwilę u rodziców. Razem z dziećmi. Dawaliśmy radę. Pomocną dłoń okazywał mi od pierwszych chwil narodzin Naszego pierwszego syna. Potem równie pomocny okazał się przy drugim synu. Był przy mnie. Wspólnie wyjeżdżaliśmy. Widziałam, że już zawsze będziemy razem. 

Ale coś się zmieniło. Ktoś nowy zamieszkał z Nami na chwilę. Przez nowego gościa zaczęłam unikam mojego starego przyjaciela. Doszło do tego, że nawet nie mogę na Niego patrzeć. Teraz widzę, jak bardzo byłam ślepa przez te ostatnie lata. Jak bardzo dałam się omotać. Tyle czasu zmarnowałam, a mogłam go spędzić z kimś lepszym, z kimś kto bardziej zadba o moje potrzeby, z kimś to będzie potrafił więcej i  nie będzie ograniczony. Pojawił się strach. Gość za chwilę opuści mój dom. Co mam teraz zrobić. Przecież już wszyscy wiedzą o mojej nowej miłości. Chyba czas powiedzieć staremu, że to koniec. 

Niektórym pewnie będzie go szkoda. Może części pomyśli, że lubi bardziej tego starego. Uwierzcie mi że ciężko było mi podjąć tą decyzję. Jednak teraz doskonale wiem, że dobrze zrobiłam. Jestem przekonana, że tak będzie dla mnie lepiej. Dla niego pewnie nie. Ale czas pomyśleć wreszcie o sobie. Czas zadbać o swoje potrzeby, pragnienia. Chcę mieć wreszcie święty spokój. 

Zrobiłam to. 

Decyzja podjęta. 

U Nas w domu zamieszka nowy członek rodziny - Philips PerfectCare Elit Plus.


Kilka dni temu dostała wspaniałą wiadomość, że zostałam wybrana do testów pierwszego inteligentnego żelazka z generatorem pary od Philips. Nigdy nie byłam miłośniczką prasowania. Potrzeba segregowania ubrań przed prasowaniem, regulacja temperatury na żelazku. Nie raz zdarzyło mi się coś przypalić. Ciągła konieczność dolewania wody do żelazka. Raz mąż zapomniał wlać wody destylowanej do zbiornika.. Cały kamień z wody osadzał się w tych dziurkach wylotowych pary na stopie żelazka. Potem tan kamień kruszył mi się na ubrania. I to bardzo długo. 


Wiecie jak to jest. Co oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Tak było u mnie. Zawsze byłam zadowolona ze starego żelazka. Ale gdy w domu pojawił się Philips... No cóż... Teraz dopiero widzę dlaczego nie lubiłam prasować. Do tej pory prasowałam tylko wtedy, gdy to było konieczne. Prasowałam dopiero namiętnie ciuszki dzieci, zanim przyszły na świat. Świrnięta matka, trzeba było pozbyć się bakterii, grzybów i te sprawy. Teraz pierwszy raz prasowanie stało się przyjemnością. Naprawdę. Piszę to ja, kobieta, która nienawidzi wszelkich form sprzątania. Poza tym nie widziałam wcześniej sensu w prasowaniu ubrań. Teraz gdy prasownie zajmuje mi tak mało czasu, prasuję hurtowo. Przez trzy tygodnie testów wyprasowałam dosłownie każdą rzecz w domu. 


Dlaczego właśnie żelazko z generatorem pary od Philips PerfectCare?
  • automatyczny wyrzut pary - inteligentny czujnik DynamiQ wykrywa czy i w jaki sposób prasuje żelazkiem oraz automatycznie aktywuje wytwarzanie pasy, gry poczuje ruch. 
  • bez ryzyka przypalenia - technologia OptimalTEMP powoduje, że żelazko jest bezpieczne dla każdej tkaniny, nawet tych najdelikatniejszych. Już nie trzeba sortować ubrań i zastanawiać się nad odpowiedzią temperaturą. Zapomnisz o wyświecaniu się tkanin. Gdy się zapomnisz i pozostawisz żelazko na ubraniu nie przypali się. Dodatkowo żelazko jest wyposażone w czujnik, który spowoduje jego automatyczne wyłączenie po 10 minutach bezczynności. 
  • bez regulacji temperatury - OtimalTEMP zapewnia idealną temperaturę prasowania dla każdego rodzaju materiału. Już nie trzeba sprawdzać każdego ubrania i kręcić pokrętłem i czekać aż żelazko ostygnie czy zagrzeje się. Koniec z segregowanie,. 
  • prasowanie w pionie - do tej poty miałam w domu żelazko i parownicę do ubrań. Ciach pyk! Teraz wystarczy jedno urządzenie. Duży wyrzut pary i lekkość żelazka umożliwia rozprasowanie każdego zagniecenia. 
  • perfekcyjne rezultaty już za jednym pociągnięciem - silny, ciągły strumień pary pozwala osiągnąć niesamowity efekt już za jednym pociągnięciem. Nie trzema machać ciężkim żelazkiem w te i na zad. Specjalna wyprofilowana końcówka żelazka pozwala na dotarcie do przestrzeni między guzikami, bezy ryzyka ich przypalenia.
  • odłączany zbiornik widy - przezroczysty zbiornik o pojemności 1,8l pozwoli na ponad 2 godziny ciągłego prasowania. 




Nie pozostaje mi nic innego jak zacząć odkładać na Niego pieniążki. Niestety cena tego cudeńka trochę mnie zabija. Jednak nie raz przekonałam się, że za ceną idzie jakość. Wiem, że jak kupie to zostanie ze mną już na bardzo długo. I absolutnie nie będę żałować wydanych pieniędzy. 

Śmiga ekstra! Trzeba się przyzwyczaić do tego, że prasowanie może być przyjemnością. OptiTEMP to technologia z którą każda Pani domu, oraz Pan, powinni się zaprzyjaźnić na zawsze. Brak konieczności segregowania prania, brak konieczności regulacji temperatury, duży wyrzut pary, prasowanie w pionie. Zalet mnóstwo. Wady? Nieschnące pranie i brak nowych rzeczy do prasowania :P

Jako bonusik przesyłam video recenzję z przymrużeniem oka.

P.S
podziękowania za tworzenie filmiku przesyłam Ani i Ali moim prawym rekom, które razem ze mną Tworzą mój Zespół Taneczny SPIN. Zachęcam do pozostawienia kciuka i komentarza dla Nich. Na pewno się ucieszą, bo się Dziewczyny napracowały. 


5 sposobów na wzmocnicie słabej silnej woli

5 sposobów na wzmocnicie słabej silnej woli


Wakacje się skończyły. Chowasz bikini na dno szafy. Leży ono tam głęboko i czeka na kolejny sezon. Nagle okazuje się, że pada deszcz i  nie możesz iść pobiegać. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Ci karnet na siłownie. Twój trener personalny jeszcze nigdy nie był tak nieznośny i irytujący. Doskonale wiesz o co mi chodzi. Niestety wraz z letnimi ciuchami zamykamy swój zapał do dbania o sobie. Podobno wraz z końcem lata motywacja kobiet spada proporcjonalnie do ilości słonecznych dni. Jesienią i zima nasza aktywność jest o 30% zmniejsza niż wiosną i latem. To takie bezsensowne koło. Tracisz kg, potem znów je nabierasz, i znów tracisz, i znów nabierasz, i tak w kółko. Czas zerwać z tym dziwnym kołem i zmienić je na linię prostą. Czas abyś wyciągnęła asy z rękawów aby w chwilach zwątpienia pozbawić się argumentów przeciw. 



Nasza forma nie leży tylko w Naszych rękach. O dziwo to głowa jest najważniejsza. To ona trzyma cały ciężar każdego dnia. Rękami co najwyżej możesz sobie trzymać hantle. Przeszukałam internety i wybrałam dla Was, i dla siebie, 5 sposobów jak nie odpuszczać, by o każdej porze roku móc odsłonić sześciopak. 

1. POKOCHAJ WROGA

Dla niektórych to może być zaskoczenie, ale warto zaleźć aktywność którą się polubi. Ba! Pokocha! Czas znaleźć coś do czego poczujemy chemię. Nie musimy być monogamistami. Spróbuj wszystkiego po kolei, co znajdziesz w okolicy, czy na YouTubie. Zrób tabelkę, przyznawaj gwiazdki, napisz co Ci się podobało a co nie. Popytaj znajomych. Według badań, łatwiej utrzymać zainteresowanie sportem, gdy uczymy się czegoś nowego. Więc może bieganie albo indor-walking? 

2. W DOBRYM RYTMIE

Ja jako trener tańca nie mogłam nie pokusić się o napisanie tego punktu. Dla mnie, to całe życie jest jak jedno wielkie zmienne tempo. Szybko, wolno, szybko, szybko, wolno. Jeśli choć raz zdarzyło Ci się być na imprezie czy weselu, z kapelą grająca typowe polskie piosenki to na pewno zauważyłaś, że od niektórych rytmów uszy więdną ale  nogi jakoś same chodzą. Muzykę już od dawien dawna stosuje się jako forma wspierającą relaks, odpoczynek ale również stymulację do aktywności. Tempo jest kluczowym elementem jakie daje nam muzyka słuchana podczas ćwiczeń. Stwórz swoją własną listę, pasującą do Twojej aktywności. Niech będzie taka, która nie pozwoli Ci usiedzieć na tyłku. Lecz nie ograniczaj się do jednej playlisty. Muzykę możesz dobrać do aktualnego samopoczucia, rodzaju czy natężeniu aktywności którą sobie wybrałeś. Ciało samo Cię poniesie w jej rytm. Twoje tętno, ciśnienie dostosuje się tak aby w pełni wykorzystać potencjał muzyczny, który go naładuje. 

3. W SAMĄ PORĘ

Pamiętaj, że nie ma co się oszukiwać. Gdy jesteś typową sową, która siedzi po nocach i dopiero czuje, że żyje, to nie łódź się, że wstaniesz na 6 rano aby pobiegać. No sorry, ale to jest niewykonalne. Ważne jest aby zaplanować porę treningu optymalnie. Realnie pasującą do Ciebie i Twojego życia. Spójrz na swoje możliwości, plan dnia, przyzwyczajenia. Jesteś sową czy skowronkiem? Pomyśl, kiedy masz największe przypływy energii. Nie wiesz? Spróbuj treningu rano, wieczorem. Może przed pracą, może po. Zaplanuj. Wpisz do kalendarza. Będzie zapisane, będziesz wiedzieć, że nic Cie wtedy nie może rozproszyć. Potraktuj to jako ważne spotkanie. Spotkanie najważniejsze w ciągu dnia bo samą ze sobą i ze swoją motywacją. 

4. BEZ ODWROTU

Czasami na drodze Twojego życia pojawiają się przeszkody. W głowie pojawia się wielki neon 'NIE MA SZANS'. Gdy za oknem leje, dzień krótki czy na termometrze widnieje wielki minus łatwo znaleźć się na kanapie, opatulić się kocem, wypić ulubionego grzańca czy poczytać książkę. Wato wtedy wyciągnąć dodatkowe działo w postaci motywacji materialnej. Materialna to nic innego jak motywacja zewnętrzna która stanowi bodziec do podtrzymania jej na wysokim poziomie. Może to być system kar i nagród, które zbliżą Nas do realizacji Naszego celu. Dodatkowa fałda, drugi podbródek, mniej jędrne ciało to za mała kara? Pora zapłacić za swoje lenistwo ciężko zarobioną mamoną. Że co?! Właśnie to!  Co miesiąc ustal  z partnerem, przyjaciółką czy mamą określoną pulę treningów czy przebiegniętą ilość kilometrów. Za każdy niezrealizowany cel, bulisz określona kwotę. Za mała motywacja? Umówcie się, że każdy grosz który zapłacisz oddacie dla znienawidzonej przez Ciebie partii. 

5. WEZWIJ WSPARCIE



Nie od dziś wiadomo, i pewnie nie raz słyszałaś, że im więcej osób z Twojego otoczenia powiadomisz o swoich planach, tym większa będzie szansa na odniesienie przez Ciebie sukcesu. Warto jednak nadmienić, aby Nasza kontrola społeczna, składała się z osób których opinia i osąd ma dla Nas znaczenie i jest dla Nas ważne. Opłaca się również znalezienie współtowarzysza broni. Niektórym lepiej się pracuje samemu, innym lepiej w grupie. Nawet jeśli należysz do tej pierwszej grupy warto znaleźć towarzystwo. Najlepiej działają bliskie osoby lub grupa, która ma taki sam cel jak Ty. Spotkaj się na kawę z przyjaciółką i umów się z nią na wspólny trening. Wybierzcie razem jaką formę aktywności będziecie uprawiać. Może w Twojej pracy znajdzie się grupa chętnych do wykupienia karnetu grupowego na siłownie. Albo załóż się z mężem, chłopakiem czy nawet mamą, kto pierwszy odpuści poranny trening. Pamiętaj o karze i nagrodzie.

Nie możesz czy szukasz wymówek? Kogo oszukujesz? 

Mam dla Ciebie smutną wiadomość. Najprawdopodobniej niestety tylko i wyłącznie siebie...

Buziaki
Zielona
Let's go, October Baby!

Let's go, October Baby!

Październik zawsze był dla mnie magiczny. Nie rozumiem waszego zdziwienia. Ot co! To najlepszy miesiąc w roku! Któż to ma wtedy urodziny? No kto? A ja! Tak, tak moi drodzy. Pani Karolina 19 października obchodzi swoje urodziny. Na moim blacie w tym roku wiele się zmieni... Toż to jak za sprawą magicznej różdżki 2 z przodu zmieni się w 3. Pomyślicie 'z czego ona się cieszy, ja bym się załamała i już trumnę szykowała'. Mając naście lat też tak myślałam. Teraz jest to dla mnie tylko liczba. Choć nie powiem coś tam o tym stanie myślę. Ale jeszcze mam parę dni. Błogich dni jako dwudziestokilkuletnia kobieta. Najważniejsze dla mnie jest to na ile lat czuje się mój duch, a czuje się bardzo młodo. Nie mam pojęcia skąd to się bierze - czy po prostu tak mam, czy to praca z dziećmi i młodzieżą tak na mnie działa, czy to pewne sytuacje w moim życiu tak mnie ukształtowały. Cieszy mnie to nie powiem. Nie zdziadziałam. Czuje radość w sercu każdego dnia. 

Ale żeby nie było tak kolorowo to przyznam się do mojego największego mankamentu. Prokrastynacja. Jestem mistrzem w tej dziedzinie. Chyba ta 30stka tak na mnie zadziałała, że postanowiłam to zmienić. Wiecie ile razy chciałam zacząć pisać? Dużo. O wiele za dużo. Ile razy zbierałam się za umycie tej nieszczęsnej podłogi? Dziś miałam 5 podejść. Dopiero gdy mój młodszy syn rozprowadził po całym pokoju grejpfruta i kapcie przyklejały się do podłogo, zrobiłam to. Wstyd, tak wiem. Wiecie jak długo podejmowałam pewne decyzje? Za długo. Teraz żałuję że zwlekałam. Być może już dawno była bym w miejscu w którym dziś jestem. Wiecie jak długo zabierałam się za napisanie tego posta? Sobota na to wpadłam, zaplanowałam, że rano wstanę i napiszę. Jest niedziela wieczór, za chwile już będzie poniedziałek. I tak w kółko i w kółko. Wiecznie się spóźniam i wszystko robię na ostatnią chwilę. 

Czyż nie ma lepszego czasu na rozpoczęcie nowego rozdziału niż nowa cyfra na zegarze życia? O rany, jak poetycko.Ale do rzeczy. Kurczaki, coś mnie wzięło. Chcę tego! Wiem, że potrzebuję zmian. Czuję to. Chcę lepszego życia, choć na aktualne nie mogę narzekać. Nic a nic. Chcę rozwoju. Lepszego ja. Będzie dobrze. Wiem to. Czuję, że to mój czas. Jak powiedziałam mojemu Mężowi, że może bym tak bloga zaczęła pisać to tylko stwierdził, że to tylko mój słomiany zapał jest przeszkodą. No cóż - ma rację. 

Zapamiętam te 30ste urodziny na bardzo długo.

Buziaki
Zielona 
Copyright © 2014 Ja Zielona , Blogger